Forum Polne Drogi Strona Główna Polne Drogi
Wagabundowe forum dla trampów, obieżyświatów i włóczykijów. "Nie ważne czym, ważne z kim"
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mazury 2010

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Polne Drogi Strona Główna -> Nasze wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Flar
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:02, 06 Paź 2011    Temat postu: Mazury 2010

Wklejam tu relację by Cejot ...

No to wróciliśmy cali, zdrowi, wielce szczęśliwi i nie zmoknięci. Tak jak Krysia pisze było super i niech żałują ci co nie zdecydowali się ze względu na wszystko wiedzące pogodynki Jezyk .... Ja nie robiłem zbyt wielu zdjęć więc raczej zrelacjonuje co i gdzie było a korzystając ze zdjęć innych uczestników będę je dołączał do relacji i jakoś się tę historię skleci:)

==============================================================================================================================

Piątek 30 Lipca 2010

Wyglądaliśmy w Cejotowni na uczestników wyprawy. Wczesnym wieczorkiem zacząłem się niepokoić o Lucjana czy aby wszystko ok bo się dodzwonić nie mogłem. Szykowałem maszynkę i wypatrywałem ludzi. Zadzwonił do mnie Nocek, że u nich leje i wyruszają ciągiem w sobotę. Nagle coś zaburczało przed domem i moim oczom ukazał się długo wyczekiwany Lucjan. Po serdecznym powitaniu okazało się że jednak coś z tym japońcem się działo w trasie - mianowicie nie ciągnął dobrze "od dołu". Ponieważ Badziorek był już powiadomiony o tych nieprawidłowościach (i chętny jak zawsze pomóc w naprawie) więc niedługo potem Tomek z narzędziami nadjechał puszką do nas. Naprawa zaczęła się niewinnie od sprawdzenia świec i takich tam pierdół a skończyła się o 3 nad ranem z rozbiórką i czyszczeniem gaźników włącznie - jednak praca Bandziorka nie poszła na marne i motocykl zagadał jak należy i do końca wyprawy chodził jak złoto.
W międzyczasie zadzwonił do mnie Luca że pomimo niesprzyjającej pogody jedzie do Cejotowni i pobędzie z nami przez weekend - bardzo się ucieszyłem. Luca nadjechał około północy. Cejotka przygotowała pyszną kolację (około północy) i po kolacji mogliśmy wrócić do dalszej naprawy motonga. Bandziorek po gruntownym przetestowaniu motonga i zapewnieniom Lucjana że teraz jest naprawdę w porządku mógł spokojnie wrócić do domu, a my (Lucjan, Luca, Cejoty) mogliśmy spokojnie wrócić do domku i trochę się przespać


==============================================================================================================================

Sobota 31 Lipca 2010

Ponieważ położyliśmy się późno spać więc ranek około godziny 10 nikogo nie zdziwił. Zebraliśmy się około 12:00 i gotowi do drogi ruszyliśmy w kierunku Mazur:



Pogoda była śliczna więc wszystkim humory dopisywały a droga biegła gładko. Za Zambrowem zatrzymaliśmy się w lesie na odpoczynek, który okazał się dłuższym odpoczynkiem gdyż grupa z południa miała zaraz dojechać:



Mały banerek przyczepiony do motonga Lucy powiewał sobie na wietrze:



A potem został przyczepiony do mojego motonga żeby Banici z południa łatwo nas wykryli:





W trakcie oczekiwania na resztę można było w lesie zjeść jagody oraz toczyć Banitów męskie rozmowy:





W końcu dotoczyły się Nocki i Kubuś. Serdecznych przywitań nie było końca:









W komplecie ruszyliśmy do Tykocina na pyszny obiadek do słynnej knajpy żydowskiej - Tejsza :








Po złożeniu zamówień:





Rozsiedliśmy się wygodnie:



Jadło było rzeczywiście smaczne a do tego koszerne:





Po żarełku czas na sjestę chociaż Iza każe nam się zbierać czym prędzej:



Zwiedzanie niewielkiego Tykocina:



Po zwiedzaniu ruszyliśmy w kierunku Osowca w celu znalezienia kempingu. Udało się nam to bez problemu i po chwili namioty stały na miejscu:



Po rozbiciu namiotów jak zwykle wieczorne Banitów męskie rozmowy (przy piwku):



==============================================================================================================================

Niedziela 1 Sierpnia 2010

Ranek.Śniadanko i rytualne odpalanie maszynki o swojskiej nazwie "smierc turisty":





Niektóre koszulki Bamowskie zakłada się trochę inaczej:



Obok była śliczna odnoga Biebrzy:





Tutaj akurat trafiły się dwie odnogi i nie Biebrzy a Lucy Wesoly :



Nocek zastanawia się co to przypłynęło i że chyba lepiej zepchnąć to z powrotem na wodę:



Ale na szczęście zostało mu to zabrane przez dzielną załogę:



Do czego służy to coś co mi dali do ręki ?!? no nic Izunia każe poruszać się w tamtym kierunku:



Łódź sunęła wartko. A widok roztaczał się bardzo ładny:



Po pływaniu i odświeżeniu się ruszyliśmy w kierunku Twierdzy Osowiec:









Tylko tyle z powyższych zdjęć mógł Luca uwiecznić gdyż dziarski staruszek (w postaci przewodnika) zagroził konfiskatą mienia Lucowego - co z kolei rozsierdziło Lucjana (po raz pierwszy Mruga - do trzech razy sztuka Wesoly )

Nie mieliśmy jednak 2.5 godziny czasu na zwiedzanie więc ruszyliśmy szutrem od Dolistowa (przez drewniany most) do Augustowa - przepiękna ta droga przecinana była licznymi kałużami a ponieważ Kubuś uznał że Luca nie był dokładnie domyty więc dobrowolnie zaoferował mu fontannę spod swojego motocykla gdy ten powoli próbował ominąć jedną z kałuż.
Generalnie krajobraz wyglądał mniej więcej tak:

Biebrza:



Drewniany most przez który przekraczaliśmy tę urokliwą rzekę:





Na takich tratwach-domkach pływa się po Biebrzy:




Po drodze nie omieszkaliśmy zatrzymać się przy śluzie i bardzo fajnym lokalnym sklepiku gdzie opiliśmy się i obżarliśmy lodami i innymi smakołykami:

Czy Iza przeskoczy czy nie ?:



Jednak nie - woli pozować do zdjęć z Lucjanem:













Obsługiwała nas bardzo ponętna pani:



Po wielkim obżarstwie ruszyliśmy w dalszą drogę - my do Augustowa do wspaniałej pizzeri a Luca spowrotem do domku....

W Augustowie wylądowaliśmy w pizzerii gdzie Nocki obżarły się ogromną pizzą (my również Jezyk).



Zrobiliśmy zapasy i ruszyliśmy na kemping przy jeziorze Studzieniczne.

Podczas przejazdu leśną dróżką złapał nas jedyny podczas tej wyprawy rzęsisty ciepły deszczyk, który zaraz zniknął tak że po kluczeniu w poszukiwaniu kempingu namioty rozbijaliśmy już w pełnym słońcu i w suchych miejscach... Raftersy dzwoniły że jadą do nas z nad morza - ponieważ mieli bardzo dokładne dane z mojego gps-a (niestety w innych jednostkach) to dotarli do nas o 5:00 nad ranem następnego dnia.... Wesoly

==============================================================================================================================

Poniedziałek 2 sierpnia 2010

Raftersy dotarły i z rana od razu rzucili się na jedzenie (które przywieźli):



Inni też szybko dołączyli do biesiady:



Po obfitym śniadanku udaliśmy się po kajaki na całodzienną wycieczkę po jeziorze Studzieniczne (jest też film u Lucjana w picasie):







Niektórzy musieli wiosłować za dwóch:



Na kajakach dotarliśmy do śluzy Swoboda gdzie zrobiliśmy sobie krótki popas:



Sesja zdjęciowa na wodzie:



Zróbmy kółko... eeee katamaran:



Czas było zmienić łódź na szybsze i wygodniejsze canoe:



Nawet Raftersy z Danielsonem dołączyli:





Widać kto tak naprawdę pracuje a kto się tylko opala:



Lądowisko na plaży (prywatnej !!!) na której Nocek chciał utopić pewną nauczycielkę francuskiego....



To ta pani na dalszym planie - Nocek ćwiczył najpierw na Krysi:



Raftersy pluskały się dalej radośnie:



Dwa morświny pojawiły się na plaży - dobrze że nie było GreenPeace bo by nas zepchnęli gdzieś na głębinę:



Niespodziewanie do naszego obozowiska przyjechał motocyklista. Jak się później okazało Przemek (jest już na forum - Fore-XJ) - bardzo sympatyczny gość który na dodatek został z nami aby oprowadzić nas po ciekawszych zakątkach Suwalszczyzny:



Nie zabrakło też rozdania tradycyjnych Nocków - akurat Luk@ z Marzenką zdążyli przyjechać:







Niektórzy nie byli do końca zadowoleni bo myśleli, że dostaną więcej:



Jak się okazuje Nocki to bardzo cenna waluta i można za nie naprawdę dużo dostać:



A tak wyglądał nasz bank rezerw Nocków:



Rafters dzielnie rozpala grilla, których wiele porzuconych można było znaleźć na polu namiotowym:



Jak my się zmieścimy do tego małego namiociku? (proponowałem Marzence własny duży namiot Mruga )



Biesiadę wieczorną czas zacząć:



Tradycyjne rozpalanie kuchenki "smiert turisty" - tu widać dlaczego taka nazwa:




==============================================================================================================================

Wtorek 3 sierpnia 2010


Ranek przygotowania do wyjazdu.
Najmłodszy Bamowicz postanowił wyczyścić niektóre motocykle (czyżby następca Bandziorka)?:





Wszystko spakowane to ruszamy dalej:





Przemek powiózł nas na bagna Wigierskiego Parku:





Większość część trasy przebyliśmy na nogach:



I zmęczeni ale szczęśliwi wracaliśmy do naszych motongów:



Kolejne miejsce warte odwiedzenia - punkt widokowy na krajobraz Suwalszczyzny (Lucjan nakręcił film - do obejrzenia w jego piccasie):







I znowu postój na lody i smakołyki:





I kolejne miejsce biwakowania nad samą wodą - jezioro Wigry. Terenem tym zarządza kapitan - dość dziarski staruszek, który jeszcze pozwolił nam zużyć drewno na ognisko.

Danielson dzielnie pomaga w rozbijaniu obozowiska:









Oczywiście obowiązkowa kąpiel w jeziorze:



Wieczorna posiadówka przy piwku i kiełbasce z ogniska:







==============================================================================================================================


Środa 4 sierpnia 2010

Okazało się, że nad woda ma być lokalny festyn. Siedzimy więc dalej w tym samym miejscu nad Wigrami.
Kasia z Danielsonem i z Nockiem poszli oglądać straż pożarną (ale Nockowi bardziej podobał się jego pojazd i nie chciał go z ręki wypuścić):





Okazało się, że Nockom namiot "lekko" przecieka i trzeba zakupić jakąś plandekę w pobliskich Suwałkach. Udaliśmy się tam wozem technicznym Raftersów i przy okazji zakupu plandeki nabyliśmy kurczaki z rożna na obiad którymi wszyscy się smakowicie obżerali.
Dzień upłynął na kąpielach w jeziorze i wieczornym pieczeniu kiełbasek.
Niektórzy nawet pokazali że mogą chodzić po jeziorze:



==============================================================================================================================


Czwartek 5 sierpnia 2010

Jak widać namiot Nocków jest porządnie okutany i nie groźne im żadne deszcze (akurat wtedy nie było żadnych). Kubuś stosuje ten sam patent już od dawna:



Po pysznym śniadanku:



podczas którego Danielson dzielnie dokarmiał zabiedzoną przez Luk@ Marzenkę:



Skutki dokarmiania:



...ruszamy dalej na zachód w stronę mostów w Stańczykach i grobowca-piramidy w Rapie:



Bez trudu docieramy na miejsce:



Niektórzy decydują się wejść na górę:







...a niektórzy wybrali inny ciekawy obiekt do zwiedzania:



Po wypoczynku ruszyliśmy w kierunku Rapy.
Spotkał nas tam niezbyt miły incydent - babsko które sprzedawało miody (i chyba było też właścicielem pola na którym był zrobiony prowizoryczny parking) zaczęło nas pouczać i stwierdzać że motocyklom po za parkingiem może się coś stać. Na grzeczną uwagę Lucjana (coś o przywaleniu w japę) babsko się rozsierdziło i zaczęło krzyczeć coś o policji i spisywać nasze motongi. Stwierdziliśmy że nie warto dalej toczyć dyskusję, zabraliśmy nasze sprzęty i ustawiliśmy w innym miejscu z dala od tego krzykacza...



Droga do grobowca jest prosta i dość długa:





Grobowiec - dość mocno zniszczony - do środka wejść nie można:





Po odwiedzeniu tych zabytkowych miejsc ruszamy dalej w poszukiwaniu noclegu w stronę Sztynortu. Jadąc do Sztynortu mijamy most łączący Mamry z Darginem:





- jednak ani w samym Sztynorcie ani w najbliższej okolicy nie ma nic ciekawego. Dowiadujemy się po dłuższych poszukiwaniach że jest fajne pole biwakowe koło Trygortu nad Mamry. Kierujemy się tam i rzeczywiście przebywszy 2,5km drogą piaskową ukazuje się naszym oczom pole namiotowe tuż nad samą wodą z niezłą infrastrukturą gastronomiczno toaletową (są nawet prysznice z ciepłą wodą gratis). Ponieważ ceny są naprawdę rewelacyjne nie namyślamy się długo tylko szybko rozstawiamy obozowisko i ruszamy do knajpki na lokalne piwko.

Ponieważ Raftersy obchodziły rocznicę ślubu więc chóralnie odśpiewaliśmy "sto lat" i wręczyliśmy im prezenty co by ich pożycie małżeńskie przebiegało w jak najbardziej urozmaicony sposób Mruga




==============================================================================================================================


Piątek 6 sierpnia 2010

Rankiem zwijamy obóz i ruszamy do Gierłoży do siedziby Hitlera. Po drodze mijamy Mamerki z około 30 bunkrami hitlerowskimi ale nie zatrzymujemy się tutaj gdyż czeka nas duże zwiedzanie w Gierłoży.
Jechaliśmy dość kiepskimi drogami z kocimi łbami i w pewnym momencie okazało się że Kubusiowy Romet ma dość noszenia przyłbicy na przednim błotniku i chce się jej jak najszybciej pozbyć - pomogliśmy mu zatem usunąć to żelastwo:



Niektórzy pomagali naprawdę:



...a niektórzy urządzili sobie sesję zdjęciową:





inni znowu strasznie się napracowali i już nie mieli na nic siły:



Po usunięciu żelastwa Rafters zastanawia się co z tym można zrobić:



pomysłowy (i groźny) Nocek w mig znalazł zastosowanie:



docieramy w końcu do Szańca w Gierłoży i tam pod przewodnictwem dziarskiej pani przewodnik ruszamy na około 2 godzinne zwiedzanie tego obiektu - tylko Nocuś się wyłamał i czekał na nas "lekko zniecierpliwiony i głodny". W Gierłoży można było strzelić sobie fotkę na takim "oryginalnym niemiecki" sprzęcie:



A tu pani przewodnik (ta niska pani w bieli) opowiada starodawne dzieje (bardzo ciekawie):



wszyscy stoją zasłuchani. Kubus nie chce stracić ani słowa i wepchnął się na początek:



Danielson też się zasłuchał:



A tu według legendy stają panowie żonaci i głaz ten przewróci się na tego kto zdradził swoją żonę. Jak widać od prawej do lewej Kubuś pewny i uśmiechnięty, ja już lekko się tylko uśmiecham a Raftersowi wcale nie jest do śmiechu:



Te kije za nami spełniają dwojaką rolę: po pierwsze chronią niewiernych mężów przed upadkiem tego głazu, po drugie jak ktoś podstawi taki kij to jego życzenie spełni się.

Wujek Lucjan z ciocią Kasią zajęci byli w tym czasie czym innym:



Wchodziliśmy również do środka bunkrów:



Po przejściu tego terenu (około 2,5km) wróciliśmy do naszych motongów i ruszyliśmy na poszukiwanie żarełka ponaglani przez "lekko zniecierpliwionego i trochę głodnego" Nocka.

Knajpę znaleźliśmy całkiem zacną i większość rzuciła się standardowo na kartacze:



niektórzy musieli zająć się dzieckiem:



Po jedzeniu ruszyliśmy w kierunku Giżycka aby tam znaleźć jakiś przyjemny nocleg. Jednak w okolicy były same bardzo drogie kempingi. Ruszyliśmy więc dalej i w Rudej skręciliśmy na Rydzewo gdzie dogadaliśmy się z właścicielką pola namiotowego i rozbiliśmy namioty tuż przy jeziorze Niegocin.
My z Jareczkiem skoczyliśmy do lokalnego sklepu po zakupy, a przy okazji przetestowaliśmy możliwości srebrnej krychy:



Mieliśmy już przygotowane drewno na ognisko i nawet rozpalone więc usmażenie kiełbasek nie stanowiło problemu. Przy wesołych rozmowach i dobrym jedzeniu upłynął nam wieczór. W nocy była niezła burza ale nam nic nie przeciekło ani nic się nie stało. Ja jednak tej nocy nie za bardzo mogłem usnąć gdyż miałem okropny ból zęba.

==============================================================================================================================


Sobota 7 sierpnia 2010

Rano dalej mnie bolał ząb to wskoczyłem na moto i pognałem do Giżycka w poszukiwaniu dentysty - udało mi się znaleźć panią dentystkę i jeszcze dobrze trafiłem bo gabinet miała naprawdę porządnie wyposażony. Zrobiła mi komputerowo zdjęcie i zaleczyła po 2 godzinach ząb. Nocek z Raftersem przybyli mi z odsieczą, ale na szczęście nie była potrzebna. Późno się zwinęliśmy (ze względu na moje opóźnienie) i ruszyliśmy dziarsko w kierunku Wawy i Cejotowni. W Serocki trafiliśmy na korek tirów i aby nie wlec się tak strasznie rozbiliśmy nasz szyk i przedzieraliśmy się praktycznie w pojedynkę. Nie był to dobry pomysł. Kubuś który też chciał podgonić zaczął wyprzedzać tira który mu nagle zahamował po czym ruszył raptownie (Litwin Zly ) - Kubuś dał raptownie po hamulcach a ponieważ był tam piach to przy około 70km/h wyleciał z motonga. Na szczęście Kubuś umie upadać i pomimo że był w koszulce z krótkim rękawem poza obtarciami łokci/ramion i podarciem spodni nic sobie na szczęście nie zrobił. Moto też wyszło z tego dość dobrze bo poza pękniętą szybką i wgięciami wydechów i obtartym kufrem nic więcej się nie stało. Sanitariuszka Kasia szybko opatrzyła rannego Kubusia naszą (jedyną!!!) apteczką. Po czym wsiedliśmy na motongi i bogatsi w kolejne doświadczenie ruszyliśmy do Cejotowni.

Tak wyglądał Kubusia moto po ślizgu:









Późnym wieczorem dotarliśmy do Cejotowni, gdzie zmęczeni ale niesamowicie szczęśliwi zasiedliśmy za stołem w celu spożycia ostatniej kolacji tej Wyprawy Mazurskiej 2010:




==============================KONIEC======================
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejot



Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 824
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:42, 06 Paź 2011    Temat postu:

Kurcze - z miłą chęcią i wspaniałymi wspomnieniami obejrzałem to jeszcze raz Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejotka



Dołączył: 03 Paź 2011
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:13, 06 Paź 2011    Temat postu:

Jezu Lucjan! Jak to dobrze, że wtedy pojechał z nami!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOCEK



Dołączył: 03 Paź 2011
Posty: 495
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dąbrowa Górnicza
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:57, 20 Mar 2015    Temat postu:

Dobrze żeśmy jeździli to mamy co wspominać Wesoly --- Zajefanie było - ja chcę jeszcze raz !!!!!!!!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejot



Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 824
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:03, 22 Mar 2015    Temat postu:

Tiaaa - tylko, że już trudniej taką ekipę zebrać w jednym miejscu i o jednym czasie. przewala oczami Też lubię powspominać ten wyjazd - był może jeden ale jaaaaki... Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Polne Drogi Strona Główna -> Nasze wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin