 |
Polne Drogi Wagabundowe forum dla trampów, obieżyświatów i włóczykijów. "Nie ważne czym, ważne z kim"
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
cejotka
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pią 10:54, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Noc w normalnym łóżku to było coś! Rano jak już wszyscy się wykluli poszliśmy na śniadanie do pobliskiego baru. Paweł prowadzi nas przez wąskie uliczki Talamanki:
Był czas, że miasteczko tętniło życiem, obecnie jednak jest to typowa sypialnia Madrytu. Idziemy spacerkiem wśród gęstej zabudowy. Wokoło cisza i pusto. Ludzi w zasadzie nie widać, choć jest już po 9 rano. Trafiamy do baru, gdzie okazuje się, że chętnych na poranne śniadanie jest więcej. Siadamy przy barze i Paweł zamawia śniadanie: dla dzieciaków czekolada na gorąco, dla nas kawa i ciurros. Tajemnicze ciurros okazują się być grubymi paluchami z ciasta ptysiowego (tak na moje oko, a z czego są w rzeczywistości to inna bajka ) usmażone w głębokim oleju. Można je jeść popijając kawą lub czekoladą lub maczając w napoju. Sympatyczny właściciel postanawia dogadać się z dzieciakami bez pomocy tłumacza i o dziwo mu się to udaje
Jak przystało na maleńkie miasteczko wszyscy wszystkich znają a już szczególnie swojego proboszcza. Oczywiście to absolutnie nie oznacza, że uczęszczają na Msze Św. Znają go, bo znają wszystkich w miasteczku. Niestety niegdyś katolicka Hiszpania powoli zmienia się w Hiszpanię ateistyczną No nic, trzeba mieć nadzieję, że to się w końcu zacznie zmieniać.
Po śniadaniu, które okazuje się być całkiem syte ruszamy do domu, by spakować niezbędne rzeczy i ruszamy do Toledo. Przed domem Pawła, a właściwie przed domem parafialnym:
Jedziemy Pawła samochodem, więc tym razem nie muszę pilotować kierowcy a Czarek ma możliwość odpocząć. Droga do Toledo wiedzie przez Madryt, a właściwie to jego obrzeżami jedną z licznych obwodnic:
Mamy do przejechania około 100 km.
Dość szybko docieramy na miejsce. Toledo to duże miasto położone na pagórkach i w dolinkach, już z daleka widać Starówkę:
Ruch potworny, jedziemy w stronę Starego Miasta, wspinamy się po wąskich uliczkach na podziemny parking tuż przy Starówce. A na parkingu wypożyczalnia rowerów:
W sumie bardzo rozsądne wyjście, bo okazuje się, że uliczki Starego miasta są prześliczne ale bardzo wąskie, w wielu miejscach zakaz wjazdu dla samochodów. Ruszamy na zwiedzanie miasta. Pierwszy kierunek jaki obieramy to katedra. Paweł zapewnia, że jest niesamowita, więc wędrujemy wąskimi uliczkami na przemian w górę i w dół:
Wokoło roi się od sklepików oferujących pamiątki. To z czego słynie Toledo to noże wszelkiej maści poczynając od małych scyzoryków, poprzez noże kuchenne a na wielkich maczetach kończąc.
Docieramy do katedry, kupujemy bilety i idziemy zwiedzać. Na dzień dobry witraże, które zatykają kolorami, misternością wykonania:
Wszędzie wokoło rzeźby, płaskorzeźby, ołtarz to majstersztyk, podobnie chór:
Idziemy do zakrystii. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam: całe ściany obwieszone obrazami El Greco dosłownie miejsce w miejsce. To także swoiste muzeum szat liturgicznych. Bogato zdobione ornaty, sprzęty liturgiczne, a wszystko misternie wykonane, najdrobniejsze detale dopracowane idealnie.
Teraz kolej na wirydarz - taki wewnętrzny mini ogród przy większych kościołach i w klasztorach. Przytulne miejsce otoczone krużgankami z pięknymi freskami:
W pewnym momencie natykamy się na protoplastę ferrari:
Hm, oglądając to cudo mieliśmy nieodparte wrażenie, że komfort jazdy był mocno ograniczony
Wracamy do katedry. Idąc do skarbca po drodze spotykamy polski akcent:
Skarbiec też robi wrażenie:
Dobra, dość zwiedzania katedry, jeszcze kilka zdjęć na zewnątrz i wędrujemy dalej:
Zaczynamy być godni, więc narada co dalej. Hiszpanie mają taki zwyczaj, że obiad da się zjeść mniej więcej od 12.00 do 15.00 a potem jest sjesta i nici z posiłku. Czyli wybór jest taki: albo szukamy na miejscu jakiejś knajpki i ryzyk-fizyk co dostaniemy, albo ładujemy się do samochodu i jedziemy na obiad w miejsce, które Paweł zna i tam na pewno będzie smacznie. Szkoda nam jednak Toledo, bo jest naprawdę urocze i z dużą przyjemnością po nim łazimy. W końcu trafiamy do niedużej restauracji, gdzie większość miejsc zajmują tubylcy. To rokuje dobrze. Faktycznie obiad był bardzo smaczny, odpoczęliśmy chwilę i wędrujemy dalej. Niestety mamy poniedziałek, więc muzea są nieczynne, ale sama atmosfera miasta jest dużym przeżyciem. Natykamy się na kolejną ciekawostkę Toledo: ręcznie robiona biżuteria.Koronkowa robota: na metalowej płytce najpierw wycinany jest wąziutki rowek w różnych kształtach a następnie w ten rowek wbijany jest srebrny lub złoty drucik, miejsce w miejsce, powoli, dokładnie. W ten sposób powstają kolczyki, klipsy, bransolety, wisiory itd. Wykonanie jednego wisiora o średnicy ok 5 cm to czas mniej więcej 4 godzin!
Wędrujemy dalej po mieście. Po drodze spotykamy pomnik Cervantesa i ławki zdobione mozaiką ceramiczną. Podobnie wyglądają tabliczki z nazwami ulic:
Powoli dzień się kończy i musimy zacząć wracać do domu. Jeszcze drobne zakupy: dla Oli kolczyki, dla Bartka nóż i wracamy na parking. Po drodze jeszcze zdjęcia panoramy okolicy:
W domu chwila odpoczynku i Paweł wyciąga nas na spacer po Talamance. Idziemy oglądać most budowany przez Rzymian. To tyle na teraz, przerwa techniczna, bo trzeba wgrać zdjęcia wysłane przez Pawła, a to już musi zrobić Cejot  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Flar Administrator
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec Płeć: 
|
Wysłany: Pią 11:09, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Hmmmmm pięknie... |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejotka
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pią 12:24, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Tak Flarciu, mielibyście z Anią tam używanie, bo Toledo jest niezwykle plastyczne  |
|
Powrót do góry |
|
 |
ili
Dołączył: 16 Paź 2011 Posty: 106 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Brynów Płeć: 
|
Wysłany: Pią 20:36, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Czarku- spakojna ( z tą piłeczką).Deczko zartowalem . W swiecie kierowcow kazdy woli prowadzic (powiedzmy okolo 90%) niz siedziec i myslec za mapą itd,.itd.. A co do pilotowania przez kobiete to calkiem inna bajka--- znacie to... znaczy mam na mysli ze sa bezbłedne i te komendy... rewelacja. Wiem,wiem mam zone i zaczynam kumac ten slang i poznałem nowe dziwne kolory . Chcialem spytac Czaroslawie czy to Wasza pierwsza wieksza zagraniczna wyprawa i nie pytam o Słowacje itp. Polecam DOLOMITY w I szczeka opada. Mialem okazje jechac z Grenobl (F) do Torino (I) itd. od tego czasu szczeke ma kuna sztuczną bo mi kopara poadła.Nie dziwie sie ze Wam sie podobalo ,tego nawet na Brynowie CHYBA nie zobaczycie. Jestem naprawde mile zaskoczony ze poszlo wszystko ok i ze nie mieliscie wiekszych problemów .6 tys .km to naprawdę dobry wynik. A się nagadałem....  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pon 10:00, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
ili napisał: | Czarku- spakojna ( z tą piłeczką).Deczko zartowalem . .... |
No co ty, Ili, nie sądziłeś chyba, że się obraziłem - na kogoś z Brynowa trudno się obrażać - też żartowałem  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Luca
Dołączył: 13 Paź 2011 Posty: 300 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Okolice Kielc Płeć: 
|
Wysłany: Pon 13:56, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
No Cejoty przyszaleliście
Fajna wyprawa.
Góry we Francji i Hiszpanii od dawna mnie pociągają i pałno tam miejsc, gdzie mozna cieszyć oko i wyszaleć się na zakrętach, ale na razie, to muszą mi starczyć te świętokrzyskie
P.S.
To gdzie jedziecie na wakacje, bo Hiszpania mam rozumieć była na rozgrzewkę? 
Ostatnio zmieniony przez Luca dnia Pon 13:58, 28 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejotka
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pon 19:32, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
No jasne, że to była rozgrzewka Na wakacje wybieramy się na ciąg dalszy Polski, czyli zaczynami w okolicy Kostrzyna nad Odrą i powoli przemierzamy Polskę zygzakiem w dół. Mam wrażenie, że skończymy gdzieś w okolicy najdalej Legnicy, bo my bardzo dokładnie przemierzamy okolicę  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Luca
Dołączył: 13 Paź 2011 Posty: 300 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Okolice Kielc Płeć: 
|
Wysłany: Wto 7:28, 29 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Czyli zostanie Wam jeszcze conieco do zwiedzania na kolejne wakacje  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejotka
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Wto 16:13, 29 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Zaczęliśmy od bagien biebrzańskich jakieś 5 lat temu i powoli kontynuujemy. Polskę północną objechaliśmy, teraz zaliczamy środek zachodni i potem sukcesywnie południe po to by w końcu dotrzeć w okolice Białowieży. Taki jest plan a co z niego wyjdzie to już inna bajka  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Luca
Dołączył: 13 Paź 2011 Posty: 300 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Okolice Kielc Płeć: 
|
Wysłany: Śro 7:46, 30 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
cejotka napisał: | Zaczęliśmy od bagien biebrzańskich jakieś 5 lat temu i powoli kontynuujemy. Polskę północną objechaliśmy, teraz zaliczamy środek zachodni i potem sukcesywnie południe po to by w końcu dotrzeć w okolice Białowieży. Taki jest plan a co z niego wyjdzie to już inna bajka  |
W podobnym celu zakupiłem starą przyczepkę kempingową Niewiadów do remontu, ale jak do tej pory, to ani remontu, ani wyjazdów. No i przyczepka ostatnio zrobiła się za mała
Ale odbiegamy od tematu, bo tu Hiszpania jeszcze nie dokończona w foto-opisie.
Dawać mi tu szybko ciąg dalszy Cejotów na hiszpańskiej wysuszonej ziemi 
Ostatnio zmieniony przez Luca dnia Śro 7:47, 30 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOCEK
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 495 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Dąbrowa Górnicza Płeć: 
|
Wysłany: Śro 14:42, 30 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Teraz w zastępstwie walczą z wiatrakami
Trza przyznać że OKROPNIE im zazdraszczam tej wyprawy , och życie.
Luca jeśli chodzi o przyczepę to u mnie w firmie chcą sprzedać , taką 13.60m - na pewno się zmieścicie  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Luca
Dołączył: 13 Paź 2011 Posty: 300 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Okolice Kielc Płeć: 
|
Wysłany: Czw 9:15, 31 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
NOCEK napisał: | Luca jeśli chodzi o przyczepę to u mnie w firmie chcą sprzedać , taką 13.60m - na pewno się zmieścicie  |
W takiej to ja mogę mieszkać spokojnie z całą rodzinkę przez okrągły rok
Tylko czym ja coś takiego uciągnę? Musiałbym jeszcze zainwestować w jakiegos Stara, albo Jelcza  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Czw 11:20, 31 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
No jak to czym - Jelonkiem  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Luca
Dołączył: 13 Paź 2011 Posty: 300 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Okolice Kielc Płeć: 
|
Wysłany: Czw 13:49, 31 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
cejot napisał: | No jak to czym - Jelonkiem  |
Jelonkiem, to co najwyżej mogę ósemki w środku pokręcić. |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejotka
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pon 10:43, 11 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
No dobra, to jedziemy dalej a właściwie tym razem idziemy, bo na autonogach zwiedzamy Talamancę Tak jak pisałam miasteczko składa się z wąskich uliczek, głównie jednokierunkowych.
Lekcja poglądowa w kwestii drzewa oliwnego:
Po drodze mijamy zestaw urządzeń do ćwiczeń. Oczywiście Cejot i Olka koniecznie muszą sprawdzić jak to działa
Docieramy do mostu i parku, w którym rosną głównie topole. Most budowali jeszcze Rzymianie, więc wyobraźnia zaczyna działać i powoli stają nam przed oczami legiony rzymskie maszerujące na wyprawę. Oczywiście most został odnowiony i obecnie wygląda tak:
A tu krótka scenka jakby wyglądało nasze życie gdyby Paweł się nad nami nie ulitował i nie zaprosił pod swój dach
Wracamy powoli do domu. Tu jeszcze zdjęcie okolicy Talamanki:
Późnym wieczorem wybraliśmy się jeszcze na spacer po pobliskim miasteczku Torrelaguna. Niestety padało, więc chwilę powędrowaliśmy pustymi uliczkami, obejrzeliśmy z zewnątrz spory kościół i wracamy do domu.
Następnego dnia w planach jest zwiedzanie Madrytu. Tym razem Paweł nam niestety nie może towarzyszyć, więc plan jest taki: rano Paweł odstawi nas na obrzeża Madrytu, dalej pojedziemy metrem, zwiedzimy to co da się zwiedzić (święto państwowe, więc muzea zamknięte i na szczęście, bo tym sposobem było więcej czasu na spokojny spacer, przyjrzenie się ludziom i brak stresu, że jeszcze można było coś tam zobaczyć ) a wieczorem Paweł odbierze nas z tej samej stacji, na której nas zostawił.
Kolejny dzień wita nas pogodą w kratkę, raz deszcz, raz piękne słońce, jest dość chłodno, więc rewelacyjna pogoda na zwiedzanie miasta. Po śniadaniu ładujemy się do samochodu i w drogę. Na stacji metra szybka lekcja poglądowa na temat obsługi biletomatów i do zobaczenia wieczorem, Cejoty ruszają na podbój stolicy Hiszpanii
Pierwsze zdjęcia to metro:
Narada gdzie jedziemy:
Wysiadamy na Placu Hiszpańskim i oczywiście pierwsze co rzuca się w oczy to piękna fontanna:
A właściwie to dwie fontanny
Ta druga to pomnik Cervantesa. Po jednej stronie fontanna, a po drugiej autor Don Kichota i oczywiście rzeźby najbardziej znanego rycerza i jego giermka:
Robimy zdjęcia dzieciakom i nagle słyszymy: "Adin, dwa..." Na co my chórem: "Tri" Okazuje się, że obok Rosjanie, którzy przylecieli z Moskwy na mecz do Madrytu. No i proszę, nagle przypomnieliśmy sobie lata wkuwania ruskiego i gadamy z nimi w najlepsze A tu jeden z nich krzyczy do kumpla: "Smatri! Druzja iz Polszy" Myślę sobie: "A tak, jasne, "druzja" "
Pomiędzy dwiema fontannami z okazji święta jest kiermasz, więc z radością obie z Olą lecimy oglądać świecidełka. Panowie jakby mniej radośnie zwłaszcza Czarek Kupujemy pamiątki: Ola torbę, Bartek bąka a ja obrus oczywiście w pięknym żółtym kolorze
Wędrujemy dalej w kierunku pałacu i katedry. Po drodze Ola co jakiś czas wydaje dziwne piski i dźwięki zapowietrzające. To oczywiście reakcja na skuterki. Ale fioł! Coś zdaje się córeczka wdała się w tatusia
Po drodze wędrujemy mijając kwiaty, park, zabytki i turystów:
Docieramy w okolice pałacu i napotykamy sporo ludzi szukających zarobku w niekonwencjonalny sposób:
Spotkaliśmy kobietę robiącą zdjęcia starym aparatem fotograficznym i na miejscu wywołującą je. Zobaczcie, jeszcze niedawno nie byłaby to wielka atrakcja, w końcu większość robiła zdjęcia na kliszy, więc cóż to za przygoda zobaczyć jak się wywołuje zdjęcie. Teraz w dobie aparatów cyfrowych to ciekawostka niczym przejażdżka wozem drabiniastym
Patrząc na niebo wygląda na to, że zaraz lunie, wypadałoby zameldować się gdzieś pod dachem. Obok jest katedra, więc doskonały moment na zwiedzanie. Okazuje się, że muzeum katedralne jest czynne, więc idziemy zwiedzać przy okazji przeczekując ulewę
W samym muzeum zdjęć robić nie wolno, więc to co zapamiętaliśmy to nasze W pewnym momencie wychodzimy na taras katedry skąd rozciąga się piękny widok na Madryt, ale przede wszystkim na pałac i park:
W ramach odpoczynku w tym parku dzieciaki biegały po labiryntach z bukszpanu. Hm, te krzaczki były mokre od deszczu, a nasze dzieci jakoś nie przejmowały się niewielką ilością miejsca w korytarzach, więc w rezultacie były kompletnie mokre jak stamtąd wylazły. Na szczęście był to element hartowania a nie przyczyna choroby
Kolejne zdjęcia z tarasu:
Idziemy zwiedzać dalej, oglądamy obrazy, szaty liturgiczne, monstrancje, wszystko bardzo bogato zdobione. Powoli zmierzamy na kopułę katedry skąd rozciąga się widok na drugą część Madrytu:
Teraz przychodzi czas na samą katedrę. Tu już można robić zdjęcia, więc kilka jest
Ciekawe sklepienie:
Nowoczesne witraże:
Organy:
Wreszcie opuszczamy katedrę i wędrujemy dalej uliczkami Madrytu:
Oprócz zabytków spotykamy też rzecz jasna ludzi:
No i pojazdy namiętnie fotografowane przez Cejota:
Cały dzień na nogach powoli daje się nam we znaki, więc co jakiś czas robimy odpoczynek. Na ławce:
i w kawiarni:
Oczywiście po drodze jak na Hiszpanię przystało spotykamy byczka:
Jakiś taki wściekły był Ja wolałam się nie zbliżać, ale Olka była dzielna i odważna niczym torreador!
Dzień powoli się kończy. Docieramy do dużego parku w samym centrum Madrytu. Takie nasze warszawskie Łazienki tylko sporo większe. Zaraz na wstępie natykamy się na konną policję patrolującą okolicę:
Chwilę później dzieciaki wydają dziki okrzyk tryumfu i rzucają się na plac zabaw. Hm, a jeszcze przed chwilą ledwie powłóczyły nogami
Tak wyglądają dzieci po całym dniu łażenia po mieście:
Po jakimś czasie idziemy dalej. Natykamy się na dwóch facetów puszczających ogromne bańki mydlane. Po chwili okazuje się, że to Rosjanie. Błyskawicznie się zaprzyjaźniamy i oczywiście dzieciaki tez koniecznie chcą spróbować Tu jest filmik z tego puszczania baniek:
http://www.youtube.com/watch?v=YGfeZkYGSIk&feature=youtu.be
Po dłuższej chwili wędrujemy dalej. Docieramy do sporego stawu, gdzie pływają łodzie. Niestety dzień nam się kończy, więc nie popływamy już.
Tu filmik z ostatnich chwil w parku i jeszcze dwa zdjęcia:
http://www.youtube.com/watch?v=TO3X67rTbWM&feature=youtu.be
Wędrujemy na stację metra, żeby dotrzeć na umówione spotkanie z Pawłem Jeszcze ostatnia fotka w metrze i w drogę powrotną:
Na stacji Paweł już na nas czeka. Z radością wsiadamy do samochodu i wracamy do domu Kolejny dzień to Avila - miasto Św Teresy. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|