 |
Polne Drogi Wagabundowe forum dla trampów, obieżyświatów i włóczykijów. "Nie ważne czym, ważne z kim"
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Wto 9:56, 17 Lip 2012 Temat postu: Cejoty ruszają w trasę |
|
|
Od najbliższej soboty mamy wakacje!!! Ruszamy naszym koliberkiem na zachód (Sulęcin - pierwszy kemping, który jednocześnie był ostatnim w poprzednim roku ) i potem przesuwając się jakoś tak bliżej czy dalej granicy z Niemcami (oraz robiąc wypady po ich chemię ) w stronę południową zamierzamy przez 2 tygodnie zwiedzić ten rejon Polski. Zabierzemy najprawdopodobniej laptopa z netem to będziemy mogli w miarę na bieżąco opisywać gdzie i co zwiedziliśmy. Mam nadzieję że pogoda dopisze... Na razie szykujemy koliberka a właściwie nowe zasłonki do niego w kolorowe samochodziki.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Luca
Dołączył: 13 Paź 2011 Posty: 300 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Okolice Kielc Płeć: 
|
Wysłany: Śro 9:32, 18 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
No to miłego wypoczynku  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Śro 10:06, 18 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Dzięki - mam nadzieję, że z netem nie będziemy się rozstawać więc wirtualnie chociaż będziemy mogli pogadać....  |
|
Powrót do góry |
|
 |
jaqb
Dołączył: 14 Paź 2011 Posty: 96 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piaseczno Płeć: 
|
Wysłany: Czw 10:07, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Toż cały czas wirtualnie i wirtualnie... jak wrócicie może by jakie realne piwo w wesołej kompanii, że o oblukaniu patentów nie wspomnę  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Czw 14:06, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Nie może być inaczej  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pią 21:47, 20 Lip 2012 Temat postu: 1. PRZYGOTOWANIA DO WYJAZDU |
|
|
Dobra, dziś w miarę przygotowywaliśmy się do jutrzejszego wyruszenia. Uszyłem na maszynie!!! nowe zasłonki do naszego koliberka, które Cejotka sprawnie przycięła, Przygotowałem mocowanie do półki. Kasia zawiozła zwierzaki do teściów. Ja jeszcze pojechałem na przegląd z koliberkiem bo skończył się na początku lipca (w zeszłym roku w tym dniu ruszaliśmy na nasz wyjazd) - wyjątkowo dobrze przeszedł ten przegląd bo był inny diagnosta i podobało mu się autko więc bez problemu podbił pieczątkę. Skosiłem (kosą!!!) jeszcze z młodym trawę abyśmy po powrocie dżungli nie zastali i wstępnie przygotowałem wszelkie techniczne sprzęty, które mogą być pomocne podczas wyprawy... . Młody spakował sprzęt wędkarski a córa wszelkie możliwe kosmetyki - żonozaur przygotował wkłady do lodówki przenośnej coby nam żarełko za szybko nie uciekało, a resztę czyli ciuchy itp będziemy jutro wrzucać jak półkę w koliberku zamontuję . Mamy zamiar wyruszyć koło południa i jechać drogą szybkiego ruchu (i płatną ) w stronę Poznania i za aż dojedziemy do Sulęcina gdzie był nasz ostatni kemping w zeszłym roku. Do przejechania coś ponad 450km czyli nic wielkiego . Mam nadzieję jutro wieczorkiem pomoczyć się już w jeziorku z drinkiem lekko rozcieńczonym .... |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Sob 21:47, 21 Lip 2012 Temat postu: 1 DZIEŃ WWJ2012 |
|
|
Dziś mieliśmym ruszać w drogę ale wszystko było w powijakach i w sumie nic nie spakowane ani przygotowane. W sumie nigdzie nam się nie spieszyło więc nerwówki specjalnej nie było - no ale trzeba by przejechać te 450 km i jeszcze o jakiejś sensownej porze dotrzeć na kemping... No dobra to trzeba się zabrać za pakowanie i uprzątniecie obejścia żeby nic nie zostało na wierzchu jak już wyjedziemy. Ogarnęliśmy się w końcu ze wszystkim i około 14:00 ruszyliśmy koliberkiem na trasę poznańską w stronę Sulęcina. Rzeczywiście ta trasa idzie wyśmienicie - ma tylko jedną wadę - jest płatna . Nie jechaliśmy szybko - tak koło 100 km/h - ale około 18:00 jak mieliśmy przejechać jeszcze ze 200 km przyspieszyliśmy do 130 km/h i droga zaczęła nam szybciej uciekać. Wyjechaliśmy w końcu z płatnej autostrady, która kosztowała nas 66pln . Skierowaliśmy się w stronę Sulęcina a później drogowskaz wskazał nam kemping "MARINA" kierując nas na polne drogi. Oczywiście jak wjeżdzamy na jakieś boczne tereny to dzieci domagają się pełnego otwarcia dachu i wyglądają wtedy stamtąd jak Gustlik z czołgu:
No więc dojechaliśmy spokojnie na kemping - ustaliliśmy z właścicielką cenę na 70pln za dobę i rozłożyliśmy sprawnie nasze obozowisko - dokładnie w tym samym miejscu co w zeszłym roku - nie było problemu z ustalaniem co gdzie ma stanąć.
Po rozłożeniu namiotów oczywiście czas na żarełko, a ponieważ mamy taką sprytną kuchenkę gazową z grillem to uraczyliśmy się kiełbaskami z grilla. Dla smaku Kasia wzięła jedną ze swoich "zdrowotnych" nalewek więc i jedzonko i picie szło wartko :
Po kolacyi dzieci poszły zmywać a ja cyknąłem fotkę terenówy którą przyjechali z dziećmi chyba Holendrzy. Naprawdę sprytnie pomyślany sprzęt (nawet namiot dachowy mieli):
Dziś już było późno ale może jutro uda mi się z nimi pogadać to zobaczę jakie patenty wymyślili. Dziś już kończę i idę spać w swoim jeździdełku.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOCEK
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 495 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Dąbrowa Górnicza Płeć: 
|
Wysłany: Nie 9:37, 22 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
No nie , tak być nie może ! Po pierwsze , jak daleko stacjonujecie z tą nalewką ? Po drugie , przedostatnie zdjęcie proszę usunąć ! Toć jabłkiem w raju tak skutecznie nie kuszono !!!
A tak serio, to- czy ten namiot jest samo rozkładający ???
... znowu wam zazdroszczę - ja chyba nigdy nie wybiorę się w taką wyprawę w "nieznane"  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Nie 18:12, 22 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Mogłeś przyjechać do nas do domciu - naleweczki czekały . Dziś wieczorem jak dorwę kompa to wrzucę zdjęcia i wszystko opiszę (teraz z komórki piszę) . |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Nie 22:03, 22 Lip 2012 Temat postu: 2 DZIEŃ WWJ2012 |
|
|
Na początek garść zdjęć tego kampera terenowego:
Za zgodą holenderskiej rodzinki, która okazała się bardzo sympatyczna. Okazało się, że jadą tak od siebie przez Polskę na Ukrainę. Mapę Polski mieli starą kartonową i jadą bez GPSa !!! Stwierdzili że w Polsce już byli to dokładniejsza mapa nie jest im potrzebna . Na Ukrainie mają zamiar biwakować na dziko!!! Naprawdę odważni ludzie !!! Jutro chyba jadą dalej.
My dziś też stwierdziliśmy że wyskoczymy sobie do Gorzowa Wielkopolskiego na zwiedzanie. Najpierw jednak pojechaliśmy do kościoła w Sulęcinie. Kościół jest bardzo stary ale w środku odnowiony jakoś tak nowocześnie co nie sprawia przyjemnego wrażenia:
Po mszy ruszyliśmy do Gorzowa. Okazało się że jest tam najdłuższy w Europie most kolejowy biegnący przez środek miasta i ma 70 przesęł!.
Widać jego fragmenty na poniższych zdjęciach:
Przeszliśmy sobie spacerkiem po jednej i po drugiej stronie Warty i przy okazji cykneliśmy trochę zdjęć. Mają tam taką galerię handlową jak wszędzie teraz w wielkich miastach i rondo samochodowe które piesi pokonują pod ziemią.
Na tych przęsłach mostu mają takie oto grafiti porobione:
Udaliśmy się jeszcze do katedry widocznej na jednym z pierwszych zdjęć. Motocykliści też ją odwiedzają:
Ciekawe były drzwi jak również postać Chrystusa na krzyżu tuż przy wejściu:
Zrobiłem jeszcze okolicznościową fotkę przy Starym Rynku:
... i ruszyliśmy w drogę powrotną do Sulęcina. Na miejscu dzeci poszły pływać a my z Cejotką oddawaliśmy się błogiemu nic nie robieniu - to znaczy Cejotka szydełkuje coś tam tak naprawdę tylko ja się lenię. W międzyczasie zaadoptowały nas dzieci właścicieli kempingu co doprowadza nas do lekkiego rozdrażnienia bo dzieci te są wyjątkowo ciekawskie i namolne a rodziców jakoś całymi dniami nie widać oraz nie przejmują się specjalnie co się z ich pociechami chyba dzieje (starszy ma około 8-9 lat a młodsze około 4-5 .....). Lekko je przeganiami bo po to w końcu wyjechaliśmy aby odsapnąć a nie użerać się z cudzymi dziećmi.
Jutro ruszamy na cały dzień bo chcemy pojechać do okolicznych lasów na grzyby, potem na chwilę do Gorzowa (może sobie kupię trąbkę i nauczę się na niej grać a tam w sklepie taką widziałem ) i wyskoczymy na niemiecką stronę na zwiedzanie i zakupy tak że dzień cały mamy nadzieję poza kempingiem i namolnymi dzieciakami.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Flar Administrator
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec Płeć: 
|
Wysłany: Pon 10:02, 23 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Oj fajnie Wam
Czekamy na dalsze relacje !
A ten to normalnie kolor zgapił z JJ-a
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejot
Dołączył: 29 Wrz 2011 Posty: 824 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pon 22:06, 23 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
To moto to honda, ale z daleka wyglądał jak JJ - nawet się ucieszylem,że Flary nas nawiedziły jakimś cudem . Dziś dużo nie napiszę bo klepię z komóry: byliśmy na grzybach i nawet coś tam znaleźliśmy - nawet ja !!!.W Gorzowie trąbki nie nabyłem za to młodemu kupiliśmy małe djembe a ja w ramach niedalekich imienin zanabyłem duże djembe . Tak że teraz bębnimy ile wlezie . Pojechaliśmy potem do Frankfurtu obkupić się w chemię niemiecką i przez Słubice wróciliśmy na kemping. Jutro się zwijamy i jedziemy w stronę Zielonej Góry. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Luca
Dołączył: 13 Paź 2011 Posty: 300 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Okolice Kielc Płeć: 
|
Wysłany: Wto 10:40, 24 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Co to są te małe i duże djembe?
Czy to się je?
P.S.
Pogodę utrafiliście wyśmienitą. |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejotka
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Śro 21:02, 25 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
To są takie bębny z naciągniętą kozią skórą.
No to tak jak Cejot napisał: pojechaliśmy na grzyby znaleźliśmy kilka kurek i podgrzybków i jednego prawdziwka. Akurat wystarczyło na jajecznicę
Kolejny dzień to zwijanie domostwa, bo jedziemy dalej. Nasze dzieci są jak anioły. Zanim się obejrzeliśmy wszystkie bety były posegregowane i popakowane, więc całkiem sprawnie zwinęliśmy dobytek. Dodatkowo dzieciaki znalazły na mapie camping niedaleko Krosna Odrzańskiego. Hm, noooo byliśmy na zakupach po stronie niemieckiej, no i mamy bębny, które nijak się nie składają i koliberka, który nijak się nie chce powiększyć. Cejot warczy i się ciska, bo co upchnie całość to się okazuje, że wokoło na trawie jeszcze ze trzy paczki leżą W końcu po ciężkiej walce wręcz z naszymi rzeczami udaje nam się pozamykać wszystkie drzwi, mało tego nic nie leży na naszych kolanach więc ruszamy.
Obieramy kierunek na Torzym i dalej na południe do Krosna Odrzańkiego. Droga na mapie żółta, wiedzie przez lasy, powinniśmy w miarę szybko przelecieć. No i to była nadzieja, która okazuje się złudną Droga bardzo szybko zwęża się i właściwie jest to półtora pasa + pobocze.
Cejot wpada w szał. A już pojawienie się wielkiej ciężarówki do przewozu drewna jadącej nam naprzeciew budzi jego bunt: "No szkoda, że jeszcze czołgiem tu ktoś nie jedzie!" - z takim okrzykiem zjeżdża na pobocze, bo jednak ciężarówka jest ciut większa od naszego koliberka i w starciu z nią nie bardzo mamy szanse na zwycięstwo Oczywiście za wybór drogi i winę za jej stan zostałam obarczona ja. Wszak każdy powinien wiedzieć, że akurat ta droga ma koszmarną jakość, nie? No dobra, w końcu docieramy do jakiejś lepszej drogi i potem bez większych niespodzianek dojeżdżamy na camping w miejscowości Bronków. Początkowo nie budzi on mojego entuzjazmu, ale przy bliższych oględzinach wygląda całkiem fajnie. Wszędzie zielona trawa, grupy sporych drzew dających cień, całkiem spore i czyste kąpielisko, toalety i prysznice czyste, zamykane na klucz, który każdy mieszkaniec otrzymuje gdy decyduje się zamieszkać. Na miejscu mały bufet z przekąskami. Jednym słowem całkiem fajne miejsce dzieciaki znalazły.
Rozbijamy nasze domostwo pod wilką brzozą i dwoma świerkami.
Po sąsiedzku mieszka starsze małżeństwo - bardzo sympatyczni ludzie. Na dziś mamy dość podróży samochodem, więc ruszamy piechotą zwiedzać wieś i szukać knajpy z obiadem.
Ponoć niedaleko jest stajnia i na jej terenie niewielka knajpka z jedzeniem. Faktycznie po jakiś 20 minutach spaceru docieramy na miejsce. Obiad jest całkiem smaczny, choć dość drogi, bo za 4 osoby płacimy 100 zł. Jeszcze szybkie zakupy w sklepie i wracamy do namiotów. Dzieci rzecz jasna natychmiast po powrocie włażą do jeziora.
Jeszcze chwila rozmowy z sąsiadami i idziemy spać.
Tak kończy się 24.07 Kolejny dzień opiszę jutro, bo mnie już komary żywcem zeżarły, więc włażę do namiotu i idę spać  |
|
Powrót do góry |
|
 |
cejotka
Dołączył: 03 Paź 2011 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Strzeniówka Płeć: 
|
Wysłany: Pią 19:36, 27 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Kolejny dzień to czas na zwiedzanie. Na pierwszy ogień idzie Krosno Odrzańskie. Po drodze widzieliśmy kierunkowskazy na Zamek Piastowski, więc to miejsce obieramy na pierwszy rzut. Wchodzimy na teren zamku, żywego ducha, znaleźliśmy jakieś piwnice i powystawiane w nich eksponaty, więc zwiedzamy tym bardziej, że w piwnicach jest wręcz zimno. Biorąc pod uwagę, że na dworze panuje piekielny upał, to piwnica wydaje nam się rajem na ziemi.
No nic, obejrzeliśmy to co było tam powystawiane i trafiamy do informacji turystycznej. Tu dowiadujemy się, że zamek można zwiedzać z przewodnikiem co będzie nas kosztowało całe 24 złote. Trafiamy na panią przewodnik, która ma fisia na punkcie zamku, zabytków i historii. Tacy przewodnicy są najlepsi! Bite 2 godziny bardzo ciekawej historii zamku, który został wybudowany przez Piastów, a konkretnie przez Henryka Pobożnego i jego żonę Św Jadwigę Śląską. Okazuje się, że w XV wieku kolejni właściciele zastawili te ziemie, bo potrzebowali kasy na imprezowanie. Tym sposobem Polska straciła Łużyce na 500 lat. Zamek przechodził z rąk do rąk, w końcu był miejscem stacjonowania wojsk pruskich. Po wojnie do miasta wkroczyli Rosjanie i najpierw podpalili siedzibę NSDAP. Tak im się spodobało robienie gigantycznego ogniska, że zaczęli podpalać wszystko jak leci, co zaowocowało spaleniem nie tylko zamku, ale także wszystkich zabytkowych kamienic. Czego nie zniszczył pożar zostało rozebrane teoretycznie na odbudowę Warszawy, a praktycznie to raczej na budowę willi dla dygnitarzy partyjnych. Zamek szczęśliwie się ostał, ale pies z kulawą nogą się nim nie interesował, więc budynek coraz bardziej niszczał zamiast przynosić dochód z turystyki. Był jeden klucz do kraty zamkowej, klucz był w posiadaniu burmistrza, a ów burmistrz miał gdzieś zamek i turystykę. Dopiero w 2000 roku burmistrz szczęśliwie zmarł i tym sposobem szaleni zapaleńcy mogli rozpocząć remont zamku. Niestety budynek był w opłakanym stanie, więc trzeba było wykonać tytaniczną pracę by przywrócić zamczysko do stanu jakiej takiej używalności. Obecnie wyremontowane jest południowe skrzydło i brama wjazdowa. Reszta została zabezpieczona i powoli jest odbudowywana.
Po odwiedzeniu zamczyska jedziemy do Świebodzina obejrzeć pomnik Chrystusa Króla. Faktycznie wjeżdżając do miasta trudno go nie zauważyć. Jedziemy w zasadzie na azymut i trafiamy bezbłędnie. Byliśmy głodni, a knajpy po drodze w zasadzie żadnej. Na miejscu okazuje się, że jest maleńka prowizoryczna kawiarenka. Zresztą wokoło wszystko jest prowizoryczne, bo dopiero w budowie nie mniej jednak wszędzie życzliwi ludzie, jakoś tak sympatycznie W kawiarence ku naszemu zdziwieniu czytamy, że obiad spokojnie zjemy Zamawiamy flaki dla mnie i Cejota , Ola zamawia kotleta schabowego a Bartek hamburgera. Tak pysznych flaków to ja dawno nie jadłam! Naprawdę rewelacja! Dzieci obiad też smaczny, po obiedzie lody.
Tu kilka zdjęć samej figury Chrystusa Króla i placu budowy wokoło.
Po powrocie na camping dzieciaki natychmiast lądują w wodzie. Jest potworny upał a kolejne dni raczej nie mają przynieść wytchnienia.
Następnego dnia w planach jest Zielona Góra. Ale najpierw z samego rana kąpiel w jeziorze, bo upał jest potworny. Jakoś tempo zbierania się mamy dziwnie powolne, więc wygrzebujemy się dopiero po południu. Na pierwszy ogień idzie Palmiarnia. Niesamowite miejsce na Wzgórzu Winnym, gdzie kiedyś rosły winnice. W Palmiarni jest restauracja gdzie postanawiamy zjeść obiad. Otoczenie bardzo egzotyczne, wokoło tropikalne drzewa i krzewy a między nimi akwaria z rybami. Cicho szemrze niewielki wodospad.
Piękne miejsce na posiłek Jemy obiad, potem jeszcze deser: my zamawiamy kawę a dzieciaki lody. To co dostają przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania: na wielkim szklanym talerzu są ułożone lody i wokoło nich zwały bitej śmietany polane fantazyjnie sosem czekoladowym i przyozdobione gałązką mięty. Mmmmm, rewelacja
Humory mamy wyśmienite po obiedzie i ruszamy zwiedzać Zieloną Górę. Miasto faktycznie jest zielone, setki drzew, parki, klomby z kwiatami. Urocze miasto z przepięknymi willami - obecnie wiele z nich jest już wyremontowanych.
Naszym celem jet Muzeum Wina i Tortur. Docieramy na miejsce, ale okazuje się, że muzeum jest czynne do godziny 15.00. Świetnie! Środek sezonu a muzeum pracuje niczym urząd. Odwiedzamy jeszcze Dom Handlowy rodem ze środka PRL-u gdzie obecnie znajduje się centrum chińskie. Wypatrzyłam tam jakiś chiński specyfik w maciupeńkiej buteleczce, który ponoć ma likwidować swędzenie po ukąszeniu komara. No trzeba przyznać, że płyn okazuje się być bardzo skuteczny. Dosłownie po chwili swędzenie mija i już nie wraca! Przy inwazji komarów jaka panuje na campingu specyfik wart wszystkie pieniądze a kosztuje całe 4 złote .
Powoli dociera do nas, że na dzień dzisiejszy koniec zwiedzania, bo zwyczajnie wszystko co moglibyśmy obejrzeć jest zamknięte. No trudno, powolutku zmierzamy do samochodu. Wleczemy się coraz wolniej aż nagle Cejot nabiera wigoru. Ciekawe co zoczył??? Leziemy za nim przez jakieś zapyziałe podwórka i co? SKLEP ROWEROWY!!!! No jasne, naprawdę niezbędne do zwiedzenia miejsce! Przed sklepem Cejot natyka się na gościa, który podjechał poziomką... O mamo! Godzina w plecy! Dzieci już zdychają gdzieś na murku w cieniu, ja gadam z rodzicami, podpieram raz z jednej, raz z drugiej strony słup, a Cejot gada... gada... gada...
Po upływie wieczności w końcu jeden od drugiego się odkleił i teraz kolejna godzina, bo trzeba zwiedzić sklep rowerowy... A my zdychamy od upału. Cejot nagle odżył, upał nie ma już znaczenia, teraz liczą się tylko rowery! Nareszcie po upływie całej wieczności Cejot decyduje się z żalem opuścić rowerowy raj i docieramy do samochodu po to by dojechać do namiotów. Dzieci rzecz jasna kończą dzień kąpielą w jeziorze
Dobra, na dziś koniec, kolejny opis + zdjęcia jak Cejot przerzuci zawartość telefonu do kompa  |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|